Sailor Moon Live Action: Czarodziejki w wersji TV

Kilka lat temu przygody dzielnej Czarodziejki z Księżyca przyciągały przed telewizory setki podekscytowanych widzów, którzy odruchowo dłubiąc palcem w nosie śledzili pełną zaskakujących zwrotów akcji i japońskiego humoru historie. Niektórzy z wiekiem zapomnieli o tym bardzo intymnym epizodzie życia, inni nigdy się z zaszczepionej za młodu pasji nie uwolnili i stopniowo wkroczyli w niezwykły świat mangi i anime. Niezależnie od tego, do której grupy się zaliczasz, pewnie zainteresujesz się informacją, że firma BANDAI przywróciła drużyna wojowniczek o „miłość i sprawiedliwość” na szklane ekrany w całkiem nowym wydaniu – tym razem jako serial telewizyjny z prawdziwymi aktorami! Co wynikło z tego projektu? 

Zapomnijcie o wielkich jak koła młyńskie, animkowych oczach, gdyż serial nakręcono z udziałem młodych i – warto dodać – dość urodziwych japońskich aktorek. Zakwestionowałbym tu jednak wybór modelki Ayaki Komatsu (straszy na ekranie niczym duch Brunhildy w nieupranym prześcieradle), która z czarem najpiękniejszej spośród wojowniczek (Sailor Venus), ma niewiele wspólnego. Reżyser zapewnia jednak, że gwiazdy wytypowano spośród ogromnej liczby kandydatek w trakcie mozolnego castingu. Pozostaje nam wierzyć na słowo.

W październiku 2003 Sailormoon Live Action pojawiło się na jednym z kanałów japońskiej kablówki. Serial liczy 26 odcinków, a dodatkowo wyprodukowano specjalne epizody, które ukazały się wyłącznie na DVD, co w zamierzeniu było kolejnym sposobem na zarobienie dodatkowych pieniędzy i wyciśnięciu z owej marki ostatnich soków.

5585588231_b944509664

Kupuj sailorkowe gadgety, albo ukaże cię w imieniu księżyca!

Kiepskie efekty specjalne idą w parze z kulejącym scenariuszem, który czerpie trochę z mangi, ale w dużej mierze ciekawa historia zostaje „ulepszona” i poddana przy tym daleko sięgającemu uwstecznieniu. Nie oszukujmy się, sama manga również nie należała do produkcji z górnej półki, więc każda próba dalszego gmatwania i tak zakręconego scenariusza musiała się skończyć katastrofą. Młode aktorki grają z początku koszmarnie drętwo, a rozkręcają się dopiero z czasem. Stwarza to wrażenie, jakbyśmy oglądali kiepski reality show z młodymi aktorkami, które na naszych oczach wychodzą z artystycznego dna i zdobywają pierwsze szlify w nowej profesji. Stroje postaci to czysty przerost formy nad treścią i projektanci poszli tym razem w … rokokową popelinę.

Przemiana Amy Mizuno w Sailor Dark Mercury

Generałowie Królestwa Ciemności (postacie w oryginale dość poważne i charyzmatyczne) wyglądają jak sezonowe gwiazdki J-POPU lub klony Michała Wiśniewskiego – wystrojone w mieniące się kolorami tęczy mundurki, z ufarbowanymi włoskami i całą gamą trendy dodatków. Uh, oh … Gaydar pika jak szalony 🙂 „Mroczna” królowa Beryl obwieszona jest z kolei jak Nowojorska choinka i aż prosi się, by jakaś drugoplanowa postać znalazła kontakt i wsadziła weń wtyczkę – widzowie mieli by okazję zobaczyć migające na jej sukni lampki i podświetlany biust. Nie wiedziałem również, że rudowłosa władczyni ma Australijskie korzenie, co wydaje się podkreślać noszony na jej głowie bumerang. Teraz przynajmniej wiemy, czemu w Królestwie Ciemności nie ostał się żaden kangur.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Mamo, kup mi Lune, albo zostanę Hikkokimori i nie wyjdę więcej ze swojego pokoju!

Serial wybitnie nastawiony jest na zarabianie pieniędzy bazując na naiwności młodych, skośnookich dziewczynek – gotowych wydać ostatniego jena, by otoczyć się KAWAiiiiii^_^ gadgetami z podobiznami swoich idolek. A jest z czego wybierać: księżycowe berło, broszki transformacyjne, czarodziejskie szminki, telefony komórkowe z sailorkową ornamentyką, czy pluszowe maskotki z Luną i Artemisem, to tylko niektóre z setki gadżetów, jakie bezczelnie wciska się widzom podczas oglądania programu. Twórcy specjalnie się z tym nie kryją – zabaweczki pokazywane w trakcie emisji i podkreślane dodatkowo przerywającymi odcinek reklamami z udziałem szczebioczących aktorek zapewne zdziałały swoje, a plastikowy miecz dzierżony przez Kunzite (z podświetlanym ostrzem i nagranym krzykiem konającego Zoisite – „kochałem cię .. jak brata!”) stał się zapewne zabawkarskim hitem sezonu w Nipponach.

Czy w takim razie warto męczyć się i załatwiać to niewątpliwe kuriozum? Tak! Oglądanie przesłodzonego kiczu może sprawiać pewną przyjemność, a każdy nowy epizod przynosić dawkę nieskrępowanego niczym śmiechu. Jeśli masz sentyment do Czarodziejek, bardzo nietypowe poczucie humoru, albo ewentualnie planujesz napisać pracę licencjacką na temat zjawiska komercji w telewizji, to z pewnością się w tej plastikowej konwencji świetnie odnajdziesz. Japońska popkultura to jednak dla typowego Europejczyka przepaść nie do przeskoczenia, ale w końcu czytelnicy tej strony do szarych obywatelów Unii nie należą. I dzięki bogu.

Trailer serialu telewizyjnego

Bishoujo_Senshi_Sailor_Moon_(Live_Action)_gallery_Sailor_Venus_WP sailor_moon_and_tuxedo_mask_live_action_pretty_guardian_sailor_moon 9212

Zrzut ekranu 2014-04-21 o 21.48.48

17 thoughts on “Sailor Moon Live Action: Czarodziejki w wersji TV

  1. Autor powyższego artykułu chyba nie interesuje sie za bardzo tematem. Albowiem nie pamięta zapewne czasów kiedy fani kupowali z zapałem kolejne tomiki Sailorek. Wersja Live-action nie należy do interesujących – zgadzam sie. Efekty nie maja dużego znaczenia w Japońskich produkcjach. Liczy się klimat porównując chociażby „The Ring” – wersje amerykańska i japońska, która jest najlepsza.Wersje z aktorami upozorowano na zasadzie anime jak można zauważyć. Humor .. hm nie widzę takiego tutaj ale jak kto woli. ^^”

    Polubienie

  2. Autor powyższego artykułu nie piszę o tomikach sailorek ani wersji anime (świetnych swoją drogą), ale o skopanej wersji Live Action ^^

    Co do samej mangi i anime: bez dwóch zdań jest to legenda w naszym kraju, bo przecież to właśnie od Sailor Moon wielu spośród fanów japońskiej animacji rozpoczęło swoją przygodę w świat Japońskiej estetyki. Dlatego nie zamierzam w żaden sposób umniejszać roli, jaką Czarodziejki odegrały dla Polskich fanów manga/anime, ale też nie popadajmy w uwielbienie. Mając kilka lat porównania z innymi produkcjami tego typu nie jest trudno wypunktować wady tej serii.

    Pytanie tylko: po co?

    Polubienie

  3. Swoją drogą jestem bardzo ciekawy, jakie zdanie na ten temat mają inne osoby, które odwiedzają mojego bloga. Mieliście może styczność z wersją Live Action Sailorek ? Wszystkie opinie są tu mile widziane, więc zachęcam do komentowania 🙂

    Polubienie

    • Oglądałam wersję live action i powiem szczerze że jak zobaczyłam pierwszy odcinek to uznałam je za jeden wielki kicz i profanację SM. Ale po kilku odcinkach przyzwyczaiłam się do tego swoistego stylu japońskich filmów…

      Polubienie

  4. Kiedyś byłem wielkim fanem SM. Mam wszystkie tomiki wydane w polskiej wersji + 3 specjale z Sailor Venus. Z wypiekami na twarzy oglądałem też kolejne odcinki animca, ale po ujrzeniu live action… Jeśli potraktujemy to „coś” jako pastisz, parodię to jest fajnie i można się pośmiać, ale… nie, wole tego nie brać na serio : )

    Polubienie

  5. ekhm i cale szcescie ze to nie wyszlo do ludzi. Policzek dla fanow ‚Czarodziejki z Ksiezyca’..musze sobie odswiezyc przygody moich ukochanych bohaterek!!

    Polubienie

  6. A ja przezyłam nawet kilka odcinków tego… czegoś. Fakt faktem dawno nie widziałam czegoś aż tak żenującego, durnego i kiczowatego. Z drugiej strony, fakt, ma to swój urok. Odmóżdzający, lekki humor. Trudno to porównywać do czegokolwiek, ale to jest kicz na poziomie [IMO ofc.] teledysków Mini Moni [C-ute i Morning Musume stawiam jednak półkę wyżej „normalności”]. Nie jestem pewna czy dałabym rade przetrwać cały sezon. Za dużo kiczu boli.

    Transformacja Usagi niszczy, choć IMO najlepsza jest Luna w wersji maskotki.

    Polubienie

  7. Mnie sie podobały te sailorki 🙂 trudno ze takie plastikowe i troche sztuczne, ale potem to juz nawet nie przeszkadzało 🙂
    ten wątek romantyczny pierwsza klasa – dla mnie oczywiscie 😛
    hm…. ale mi sie podoba może dlatego ze sailorki to w sumie cos kultowego na tyle zeby miec te stare na vhsach 🙂

    Polubienie

  8. Ja lubię Sailorki Live najbardziej z wszystkich wersji. Efekty sa kiczowate, tu sie zgodzę, ale fabuła nadrabia wszystkie inne braki. Jest najbardziej dopracowana i ma najwięcej wątków. Manga i anime są pod względem fabularnym i co najważniejsze w konstruowaniu rysu psychologicznego bohaterów znacznie uboższe. A co do plastiku… po 3 odcinkach człowiek się przyzwyczaja.
    Tylko te odcinki specjalne są pożal sie Boże. Ale seria jest okay.

    Polubienie

  9. Wie ktos jak przetumaczyc odcinki pgsm ?? kurde gdybym wiedziala jak napewno bym to zrobila … moze ktos by tu napisal i podal jakis program?? plissss …

    Polubienie

  10. Osobiście również rozpoczęłam swoją przygodę z Japonią właśnie od Sailor Moon. Mam w domu wszystkie tomiki mangi wydane w Polsce, a gdy anime puszczali w TV, nie opuściłam chyba żadnego odcinka. A jednak Live podobał mi się dużo bardziej niż oryginalna wersja tej historii i jeśli wyciąć stąd przydługie transformacje (które i w anime doprowadzały mnie do szaleństwa) oraz Lunę i Artemisa w wersji maskotek, to moim zdaniem „dramka” byłaby naprawdę fajna. Tak jak wspomniał/a już Sadakot tutaj fabuła jest dużo bardziej rozwinięta niż w mandze czy anime, gdzie prawie całkiem pominięto pozostałe czarodziejki, które przecież również miały swoje własne historie, swoje uczucia i dylematy. I osobiście uważam, że Ayaka w roli Minako poradziła sobie całkiem nieźle (choć i nie wątpię, że dałoby się znaleźć na to miejsce kogoś lepszego), a każdy z pozostałych aktorów również dobrze sprawdził się w swojej roli. Obejrzałam tą serię jedynie ze względów sentymentalnych (i dlatego, że grała tam Keiko Kitagawa ^^), ale nie żałuję tego i pewnie, gdyby ktoś poprosił mnie, bym obejrzała to jeszcze raz, zgodziłabym się bez wahania. Widać, że moje zdanie różni się trochę od większości, ale o gustach się nie dyskutuje i ile ludzi na świecie, tyle różnych opinii na temat tej samej produkcji. Ale właśnie to dodaję temu światu uroku ;p
    Pozdrawiam ^^
    Alex

    Polubienie

  11. Oglądałam całe Live Action, i musze z przykrościa poprzec wszystko to co napisane w tej recenzji. Jest kiczowata, nie oszukujmy się, ale warto ja obejrzeć, chociażby z sentymentu do anime i mangi. Bo każdy fan SM szuka wszystkiego co mialoby jakokolwiek związek z tym legendarnym anime. Moim zdaniem do PGSM trzeba podchodzić z przymrużeniem oka, z dystansem. Piękno jest w anime i mandze. Malo które Live Action jest udane:)

    Polubienie

Dodaj komentarz